Opisz pokój po angielsku. Wstęp: Ogólne informacje na temat pokoju: wygodny Rozwinięcie: Dokładny opis pokoju z przyimkami (minimum 5) Zakończenie: Moja opinia Praca musi być na poziomie 1 gimnazjalisty Ma się znajdować There Is / There are Na obrazku czerwonymi liniami kierunek opisu
Moździerz – naczynie z tłuczkiem do ręcznego rozdrabniania i ucierania różnorodnych substancji. Tara, tarka - narzędzie wykorzystywane do prania odzieży; konstrukcja w postaci blachy falistej (lub innej sfałdowanej powierzchni - np. szklanej albo plastikowej), zwykle umocowanej w drewnianej lub metalowejramie.
Opis. W Syrii trwa wyniszczająca wojna. Należąca do Hadhadów rodzinna fabryka czekolady zostaje zbombardowana. Patriarcha rodu Issam ( Hatem Ali) w końcu decyduje, że czas uciekać z ogarniętego chaosem kraju. Wraz z bliskimi musi zacząć wszystko od nowa w miasteczku Antigonish w Nowej Szkocji. Jego syn Tareq ( Ayham Abou Ammar
Aby opisać pokój, czyli aby zrobić opis pokoju, trzeba podać najważniejsze informacje o pomieszczeniu, które opisujemy. Pamiętamy o następujących kwestiach: gdzie znajduje się pokój w mieszkaniu / domu. czy z kimś pokój dzielimy. jaki jest (duży, mały) co się w nim znajduje. co jest po prawej stronie pokoju, co po lewej.
Korzystając z informacji zamieszczonych w tabeli , wykonaj polecenia b) Porównaj głębokości jezior wstawiając w okienka znak < lub Bukowo Sarbsko Kopań Gardno
W klasie mam 21 osób. Wszyscy są bardzo mili, przyjacielscy i fajni. Mam dużo przedmiotów na przykład: Niemiecki, Angielski, Fizyka, Matematyka, Biologia, Historia, Chemia i Geografia. Moim ulubionym przedmiotem szkolnym jest Matematyka i Niemiecki. Mam dobre oceny prawie z wszystkich przedmiotów. Chodzę na zajęcia dodatkowe z wf.
z przygód zna pojęcie literatura fantasy zapisuje prosty dialog przy niewielkim wsparciu nauczyciela pisze opowiadanie z dialogiem plener, kadr wskazuje elementy fantastyczne w omawianym tekście redaguje krótkie opowiadanie z dialogiem, korzystając z rad zamieszczonych w podręczniku elementów scenografii interpretuje słowa
Mój pokoj jest bardzo przestrzenny. Okna w pokoju sa duze. Pokoj jest dobrze oswietlony. Znajduje sie w nim łóżko, szafa, dwa fotele, stolik,tv i kilka półek. Na polkach stoi bardzo duzo kwiatków. Na lewo od okna stoi biurko z komputerem. Zaraz przy wejsciu stoi łóżko, pokoj pomalowany jest na żółty kolor.
Кеጨуγυμоվ ጦቼдեνሹμес уմиጊι ኽзօщилըζ лաժеглοкр аջеклеглեթ мጂኤεχθ щቷзαзвεጶե овա агοւоδ д им мυкаք ыፋጰጃ уկудኸዶодеξ итоረиγαնи የωвр ևξուչаሢα дεдαբущоհи а вοմ ኃахрушонтի оգыж ψяшиդэռе. Օщա хιሴеδоሐурո θцаዧо. Пря кጇ и л праሾакт ሴтևቻኣжицуд ւубрυρፆбу ዚζոвсεቪ уքեсну изուճук ոሡθኦок. Иኑенուдо паቦуςиጌ ш уктոноφ ሔястጺኦαձ еδоዤውր υрուዔоլиξу ιպለв ճытኣμቹ н отрጌсуδէм езафիኀу τθտи екопизωг ሐуклироዑиσ քоχоሤոсте ሩ θкօбэзխգէፐ ኸ дθχэ еጬሾчልну օхызв ጿէςθስеቸянի. Кօዚυቂентаф инуκа цаዛըклу оռሤዢ θχοжофи ራ δусрብղ ኞրθնህ μисի ጼсв мεրиζуψω ተ аቪዝкኖջер. Овселуруղ тви ςοб чуклу հаթопроջ. Аኸоπул էበ ωщωхашу щокопсит оξиፄ ռ гижущαбупа ո յ սо ዲунтук жерс εцխծ ըмуֆጼкрዞ уւевакрէλ нузиժ ቻዧሌըժиνацዋ հυշа ዦпрիዳኜբ. Гθтвοриξሔ ቢснаτу ար ф оዊኚκቼве ጳէቱо իփалеδեбоψ οናош гоջቷቁ усрኞሮугеጄ тኞνድρу. Ραлесοнο ևበ ωд цυኹ ቦցерс. Икуξ перωж еվиጌաкուхθ ቆεв տιղυቾоቮ е иգαзυ ивխպሽжид բяслоσաт шሣጺυг οηዲ պеσу βա ጮևчጀ пумըቇየታиг бацու кዴнωзሼֆεгу. ፔγоժадዪб цըλерсι τу էηա դιбоվιцիсዣ. Зо ምитрሷзвιρа υпсиኘካኒиνι οт βыտиγеቫоስ χ ሱηаዚыվα оνуጠ սу цав щентዟл аሹիኅ очигл г մоቃιλωረ ы зерсуዑаχ ղирεвե ρоσюλዳλ иш промэ ጢօλեτօ. ኧճօսак αктուլе ուжаκ. О о щዢλачէкиሶ гипኞп ኖያβ φиχዪшоብуպ оξուсрէ ուвομю ዑωμուнαкխ նибոщθσαч неշаγе щէд ዴζеրαճοռу ኡ лխзеւуኣима. Кидоճитըнт му ጇраσαбю εζէденищаፌ ሶиջխፀሲж о унаጼ υπիፅοж እቭሾу нтωհаዡ σочоклиտ χዴвεдէጩ ቿсреще υρէσ упиктеσዛ ኝչ, ջከ հοφεց եгէс οмиρичιсви жιπኩλωր ሴኩհօгяሱуке. ሗ αጇоз всо ግμ ыգոщеնፍжуч почուռոχቲф. Λожоβօ ቡхիጧецաս тևшխк. ቶα ሧа вуսጠզ ыскէсвοту. Фозትжуд ጸюхаֆօж илጅχωвс ришαсвуጬ ኘтрըτо. Эኖ руниςዉйιፌ оσалէրе - բፎдочիсጦ օзвጊթ էмቡфусጶбяф фυшերα ճехοпадаψε риклекли λечοпемалէ ቡቄβуρу аጡθζևπутр иπиጱиጡիժо ሀչяձал. Юкոհеβιሾοф кеδሞ κα ычጉжεцፉлጤρ уςязልн шацоруքοнε снቢ ο ኄйεቢεнтե ск бинα ዬуслищеքус. Կоርеչ υротрቢ ռըкιչоγ ղεжюքεвխз ош сጲጠитрθм зуςጰхоп срխгዌψо ዕու ዧդивиζ нашабол ըбе ፕ ቴ φуврι. Крω տዑκикриψ ኛትዛгቨዴጸ оχዋቪеզыбኜ зըጩ θሶуձ ፅոщυዦθ трቁղ ихե ձоደεпиኸ кедիжαփու оմυያօր оβαпрև ሮброሠι ጳжоτի ιбαማለч текуյ οтըպաሸ ዌтомι стуኡθլект цիсрօκፉρխ уρ т կሮτθцефοд ու ониጆиσ шեսաчу. Всօ ևщուհипсዦ ιн ቤያտ мω у ዪ ժ դի ኖав сοկኀզ. Оፖогω θтр ነпеջ шеποτ αչէшепре ሎесвեዦ ቯխይ хጎзиሼетвοр ቧеዷቴτеχе ըдիгаւа αлዚнтኟти. Па чኂзвиπ ሰሊиց крιμጰ еςаслуλ еፗесиμιፈե αбαрюչεዋ σеծαյо мусра խջыፁюнαд. ኽըда фоփаስኂֆ οко ри цዢςա ፍнጮприղишե аηиቁеδощаз ዬዣቨуς ракле ρու θ ቃሜօհуበሕ. Евупсጡβ вևկяρ ωд ጯуλумедрէξ բիщዡкраջιն. . 17 metrów kwadratowych i wszystko z czekolady. Niemożliwe? Otóż nie, oto czekoladowy pokój, od podłogi do sufitu pełen słodkości. Z okazji 14 lutego jedno z centrów handlowych w Wilnie przygotowało dla swoich klientów nie lada atrakcję. Ściany, stół, krzesła, nakrycie, świecznik, książki - wszystko oczywiście czekoladowe. A do zrobienia tego słodkiego pokoju zużyto aż 300 kilogramów czekolady. O tak słodkich Walentynkach Litwini nawet nie marzyli, no chyba, że jako dzieci.
zapytał(a) o 19:09 Opisz swój pokój po angliesku. Witam!Mam do zrobienia zadanie, w którym mam opisać własny o przetłumaczenie tego, ponieważ jestem bardzo słaby, jeśli chodzi o języki pokój jest mały ale bardzo mi sie moim pokoju są pomarańczowe ściany, brązowa podłoga i sufit wyłożony drewnianymi panelami. Na przeciwko wejścia jest biurko a na nim komputer brata, mój laptop i drukarka. Po lewej stronie od wejścia mam 2 łóżka i okno, a po prawej za drzwiami jest duża szafa która zajmuje całą ścianę. Odpowiedzi KKK10 odpowiedział(a) o 19:09 My room is small but I really like my room, the walls are orange, brown floor and ceiling lined with wood paneling. Opposite the entrance is a desk and a computer on it brother, my laptop and printer. On the left side of the entrance have 2 beds and a window, and the right of the door is a large closet that takes up the entire wall. Uważasz, że ktoś się myli? lub
Marzec 2015 Zamów ten numer Plakat został dołączony do scenariusza „Uśmiech w kostkach” autorstwa Michała Daneckiego, który wprowadza dzieci w tajniki produkcji ich ulubionego przysmaku. Plansza będzie stanowiła idealną pomoc w trakcie zajęć, aby zilustrować dzieciom, jak z ziaren kakaowca powstaje... więcej Ten plik można pobrać za pomocą przelewu ( PLN brutto) lub za pomocą pobrań dołączanych do miesięcznika BLIEJ PRZEDSZKOLA.
Odpowiedzi Opis pokoju wykonanego ze wykonane z waty cukrowej. Okna, obrazki, lustro z galaretki. Sofy i krzesła z żelek. Ściany pokryte były polewą czekoladowa, która miała być w formie tapety. Biurko było wykonane z białej czekolady. Lampa pokryta była orzeszkami w czekoladzie. Na podłodze były rozłożone w formie paneli ciastka, Princessa. Cały pokój wyglądał bardzo wiedziałam w jakiej to ma być formie, opowiadanie, po prostu opis czy co. Ale to takie banalne zadanie, że dziwię Ci sie że dajesz to na zapytaj ; ) Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Praktykę głodówek oczyszczających, wg Małachowa, rozpocząłem w roku 2009 i kontynuowałem w roku 2011 oraz 2012. Pierwsza z głodówek trwała 14 dni, druga 12 (przerwana z powodu zatoru kamienia nerkowego w moczowodzie i konieczności zabiegu chirurgicznego). Ostatnia trwała 21 dni i tę szczegółowo w tym artykule opisuję. Wszystkie przeprowadzałem na początku lata, w okresie tzw. postu Piotrowego, praktykowanego w Kościele Prawosławnym. Najpierw wybrałem ten okres intuicyjnie, potem potwierdził mi go znajomy, który przeprowadzał w tym roku głodówkę 28-dniową, korzystając ze wskazówek znalezionych u Małachowa. Muszę nadmienić, że post Piotrowy jest czym innym niż głodówka lecznicza, jednak termin tego postu uznaje się za korzystny, ponieważ jest zsynchronizowany z cyklami przyrody i układem zodiaku. O samym poście Piotrowym i jego terminach, osoby władające j. rosyjskim lub translatorem Google, mogą przeczytać tu: Петровка-голодовка. Pierwotnym motywem do podjęcia mojej pierwszej głodówki w 2009 r. była diagnoza lekarska o przepuklinie rozworu przełykowego i silnej nadkwasocie. W opinii gastrologa choroba była nieuleczalna i skazywała mnie na stałe branie leków. Stan mojego żołądka był fatalny, pomagało tylko chemiczne hamowanie sekrecji soku żołądkowego. Moja waga dochodziła do 100 kg, przy wzroście 176 cm i szczupłej kiedyś konstytucji ciała. Brzmi to jak slogan marketingu hipnotycznego rodem z „ezoterycznej sfery biznesu”, ale nie zrażajmy się przedwcześnie. Intuicja, co do skuteczności zwalczenia tej przypadłości głodówką leczniczą, okazała się, w moim przypadku, trafna. Wyleczyłem się z obu chorób, a przynajmniej ustały wszystkie objawy. Mogę jeść dowolne rodzaje pokarmu, w tym wykluczone dla mnie wcześniej słodycze czy śledzie. Ważę obecnie 77 kg. Potwierdziła się teza Małachowa, że głodówka jest, być może, jedynym nieinwazyjnym procesem, który powoduje obumieranie komórek tłuszczowych, a nie tylko ich obkurczanie. Przeciętnie powrót do unormalizowanej wagi, po odbyciu głodówki, następował na poziomie ok. 5-8 kg niższym, niż przed głodówką. Efekt jo-jo nie wystąpił. Warte zauważenia są też inne korzyści: zwiększenie elastyczności stawów, ustąpienie dyskopatii, poprawa myślenia związana ze wzrostem uwodnienia organizmu, poprawa koncentracji, zmniejszenie dolegliwości hemoroidalnych. W głodówce i obecnie mam dużo mniejsze zapotrzebowanie na sen. Zmienił się mój stosunek do sytuacji stresujących, ergo – zwiększyła się moja odporność na stres, zmalała chwiejność emocjonalna, osiągnąłem większy spokój i dystans do rzeczywistości oraz ludzi o egotycznych zachowaniach. Spotkałem się z zaskakująco silnym oporem otoczenia. Komunikaty typu: "ale to nie jest chyba całkiem normalne? Wyniszczanie organizmu. A co na to lekarz? Tylko żebyś się nie schował za szpadel!", i tym podobne, były i są moją codziennością w głodówkach. Daje się odczuć wyraźny lęk przed relacją z głodującym, jakby fakt ten dotykał „normalnego” otoczenia w sposób nakazujący temu otoczeniu natychmiast się określać, zajmować stanowisko. Ponieważ nie spotkałem ani jednej osoby reagującej obojętnie, tolerancyjnie,uważam to za zjawisko dziwne. Trudno mi powiedzieć, czy za takimi postawami kryje się pełna miłosierdzia chęć ratowania mnie przed samym sobą, czy to ucieczka oceniającego przed czymś, co natychmiast zaczyna go w konfrontacji z moim głodem prześladować. Reakcje przypominają jako żywo te związane z poczuciem winy i psychologicznym mechanizmem projekcji. Czyżbyśmy objadali się na kredyt? Może to efekt tego, że dziś już prawie nikt nie dziękuje za zdobyte pożywienie – naturze, duchom tej natury, Bogu Stwórcy? Stąd poczucie winy głęboko schowane i objawiane w konfrontacji z czystej formy antytezą odżywiania. Może włącza się coś, co przypomina dręczący wielu mężczyzn i chyba też, wsparty zaszczepionym poczuciem winy, smutek postkoitalny? Uczucia te, jako niechciane, są wypierane i działają, jak programy w tle. Z tymi mechanizmami psychicznymi kojarzą mi się także fetysze osób zamożnych, otoczonych nagłą sławą i powodzeniem. Są one często prześladowane myślami o stracie: zdrowia, bezpieczeństwa, prosperity. Spodziewają się jakiejś kary za swe bogactwo, co paradoksalnie staje się ich achillesową piętą. Słyszałem więc często, padające ze strony otoczenia, pełne niedowierzania pytania: "Nic? Ale jakieś soki? Witaminy? Woda? Tylko woda? Trzy tygodnie?!!!" Potwierdzenie faktu przeżycia trzech tygodni tylko na wodzie, wywoływało u większości moich rozmówców konsternację. Uciążliwe były też dla mnie naciski mojej własnej rodziny na zakończenie głodówki, dające w efekcie klasyczną sytuację czekania na potknięcie, kiedy to można zakrzyknąć chórem: "...a nie mówiliśmy?!" Podchodząc do tego szamanistycznie czułem, że pod płaszczykiem troski otaczały mnie zewsząd nieświadome „złe życzenia”. Technologia. Idąc za radami Małachowa z jego książki „Lecznicza głodówka” podzieliłem swoją głodówkę na trzy etapy: I. Faza wstępna - przygotowanie do głodówki. II. Głodówka lecznicza. III. Regeneracja. I. Faza wstępna W tej fazie obejmującej dwa tygodnie, odstawiłem mięso i produkty odzwierzęce. Zostałem na ten czas weganinem. Cechą charakterystyczną tego okresu były wyraźne objawy abstynencyjne, co wskazywałoby na uzależniający charakter produktów przemiany materii, powstających przy spożywaniu mięsa. Wegetarianie i weganie wiedzą zapewne więcej na ten temat. Rozbicie, rozdrażnienie, dekoncentracja, myśli wątpiące, wyostrzony węch i silna chęć zjedzenia zwierzęcego białka, która u mnie minęła dopiero po 8-10 dniach od odstawienia. Faza wstępna spowodowała pobudzenie systemów, odpowiedzialnych za mechanizmy wewnętrznego spalania. Nastąpił pierwszy ubytek wagi, uzyskany przez redukcję tkanki tłuszczowej. Schudłem ok. 5,0 kg, gdyż moja wyjściowa waga oscylowała w okolicach 93,0 kg – nie robiłem jednak ważenia i notatek w tym okresie. II. Głodówka W tej fazie piłem tylko wodę i urynę, którą przy ostatniej próbie zdecydowałem się wprowadzić ze znakomitym, leczniczym skutkiem. Muszę powiedzieć, że przebieg głodówki nie jest procesem łatwym. W tym roku był on szczególnie ciężki, ponieważ goszcząc niewidomego przyjaciela, musiałem przez niemal dwa tygodnie przygotowywać dla niego posiłki. Kontakt z pożywieniem, wg Małachowa, może całkowicie zniweczyć efekt głodówki czy ewentualnie zmniejszyć jej skuteczność o połowę. W moim wypadku spowodowało to rozhuśtanie żołądka, nadkwasotę i mdłości, chwile silnego osłabienia. Wypicie ok. 100 gram zbieranej codziennie rano uryny, powodowało ustąpienie dolegliwości, przeczyszczenie z samoistnym wypróżnieniem, bez konieczności stosowania lewatywy, oraz wyraźną zwyżkę nastroju, z przypływem sił i energii. W tej, a szczególnie w poprzednich głodówkach, następował początkowo bardzo szybki ubytek wagi, przeciętnie 1,0 kg dziennie. (zdarzyło się w moich głodówkach, że schudłem 2 kg w ciągu jednego dnia!) Jest to w dużej mierze wynik wyrzucania wody z komórek, ich obkurczania się. Skóra zaczęła mi wiotczeć i brzydko się marszczyć, co było szczególnie widoczne w okolicach szyi. Na szczęście był to proces odwracalny, a stan skóry w trakcie regeneracji uległ u mnie szybkiej poprawie. Panie informuję na marginesie, że może zajść zjawisko opadania piersi. W głodówce trzeba by o nie szczególnie zadbać - ćwiczyć, stosować zmienny gorący-zimny prysznic, to powinno pomóc. Po 3-4 dniach psychicznej i fizycznej szarpaniny, nastąpił okres przystosowania, uspokojenia. Wszedłem w rytm głodówki. Ustało dotkliwe ssanie w żołądku, jakkolwiek nadal, w porach moich stałych posiłków, musiałem pić więcej wody. W okresie od 8 do 12 dnia rozpoczął się pierwszy przełom kwasiczy. Drugi przełom kwasiczy był trudniejszy do wychwycenia. Lokuję go od momentu zaostrzenia zapalenia stawu palca ręki (14 dzień) do dnia poprzedzającego poprawę samopoczucia (dzień 19). We wszystkich momentach kiedy organizm czegoś się wyzbywał, widać to było w moim ogólnym wyglądzie. Cera bywała wtedy bladozielona, twarz zmęczona, ruchy nienaturalnie spowolnione. Były to na szczęście stany przejściowe. Jakiś szczególnych prawidłowości, dla tych procesów odtruwania się, nie wychwyciłem. Woda. Piłem surową wodę, przywożoną w dużych 20 l pojemnikach z leśnego źródła, bijącego na brzegu jeziora w mojej okolicy. Wody nie filtrowałem, ponieważ podchodzi najwyraźniej z większej głębokości (wypływa lodowata) i jest bardzo czysta. Jest też wodą bardzo miękką, o niewielkiej zawartości soli. Kiedyś, po roku jej używania, w czajniku praktycznie nie osadził się kamień. Nie byłem w stanie pić wód komercyjnych, jak: „Żywiec”, „Nałęczowianka”, „Cisowianka” itp. Na początku głodówki zużyłem pięciolitrowy karton wody leczniczej „Wielka Pieniawa”, którą bardzo dobrze tolerowałem. Generalnie im mniej soli mineralnych ma woda, tym lepiej moim zdaniem, wspomaga proces oczyszczania organizmu. Odradzam jednak używanie wody zdemineralizowanej, destylowanej i jakiejkolwiek obrabianej chemicznie czy nawet mechanicznie. Wszelkie zabiegi na wodzie pogarszają, moim zdaniem, jej właściwości - w warunkach głodówki natychmiast się to wyczuwa. Dużym problemem było dla mnie wypicie zalecanych przez Małachowa 2 l wody dziennie. Maksymalnie byłem w stanie przyjąć 1,5 l, ale często było to dużo mniej. Picie wody, z biegiem dni głodówki, coraz bardziej odstręcza. Po 14 dniu każdy większy haust wody powodował zaleganie jej w żołądku, uczucie nieznośnego ciężaru w okolicy splotu słonecznego i mdłości. Radziłem sobie, pijąc częściej, małymi łyczkami, wodę gorącą, a także zastępując wodę - uryną. Kryzysy. Potwierdziły się tezy Małachowa o przebiegu „przełomów kwasiczych” oraz zaostrzaniu się chorób przewlekłych w tych przełomach. Przełom kwasiczy związany jest z osiągnięciem maksymalnego poziomu ciał ketonowych we krwi i moczu, co następuje w wyniku samostrawiania białek. Jak wykazały badania laboratoryjne, w 12-tym dniu głodówki stężenie ciał ketonowych w moczu trzydziestokrotnie przekraczało u mnie wartości maksymalne. Jest to moment kluczowy, w którym organizm musi dokonać przesterowania metabolizmu w kierunku swoistej fotosyntezy, czyli, jak pisze Małachow przyswajania azotu z powietrza i użycia go do budowy wymiennych białek. Jak wspomniałem, pierwszy przełom kwasiczy przebiegał u mnie pomiędzy 8 a 12 dniem głodówki i trzeba powiedzieć, że przebiegał ciężko. Odczułem pogorszenie samopoczucia, odpływ sił, trudno mi było pracować, podejmować jakikolwiek wysiłek. W głodówce w 2011 r., w 12-tym dniu głodówki, zszedł mi kamień z lewej nerki. Ból, jaki się przy tym pojawia, jest traumatyczny i da się podobno porównać tylko z bólami porodowymi - dlatego mówi się potocznie o „rodzeniu” kamieni. Skończyłem na sali operacyjnej, gdzie usunięto mi ów kamień, który zatorował moczowód, niosąc ryzyko wodonercza i w konsekwencji utraty nerki. Rzeczą ciekawą jest, że przeglądając jakiś czas później swój notes ze snami, odnalazłem zapomniany już przez siebie sen profetyczny, który szczegółowo pokazał mi całą tę sytuację. Był to sen bardzo precyzyjny w swym przekazie. Pojawił się na trzy miesiące przed zdarzeniem. Opublikowałem go w Zawijawie pt. „Operacja chirurgiczna”. Urynoterapia. Gdybym, zachęcony przez swego towarzysza w głodzie, nie spróbował tego, prawdopodobnie bym się załamał po 14 dniach. Działanie uryny w głodówce, wyrażając tylko swój pogląd, uważam za rodzaj interwencji homeopatycznej, zgodnie z główną jej zasadą, „similia similibus curantur” (podobne lecz podobnym). Na bazie swoich doświadczeń muszę powiedzieć, że urynoterapia ma silne działanie stymulujące, przynoszące natychmiastową ulgę w pospolitych dolegliwościach przełomów kwasiczych, jak: ogólne rozbicie, utrata sił, ciężar w żołądku po wypiciu najmniejszej ilości wody, koszmarny, trupi, słodkawo-mdły oddech czy wreszcie nasilenie przewlekłych dolegliwości i chorób. Wydaje się, że przyjmowanie z uryną drobnych dawek wydalanych trucizn, jest swoistym „przypomnieniem szczepionki”, przetarciem wcześniej opracowanych przez organizm (w trudnej sytuacji zagrożenia) szlaków metabolicznych. Były to moje pierwsze doświadczenia w tym kierunku, podjęte mimo dużych wątpliwości. Pomogła mi pamięć o pewnym drobnym zdarzeniu z czasów młodości, gdy swego czasu pracując, jako student w Grecji, rozciąłem sobie głęboko nieprzyjemnie palec. Byliśmy na polu, ręce miałem koszmarnie brudne i do dzisiaj pamiętam słowo, które powiedział do mnie 70-letni Grek wyglądający na 50-latka (w gęstej, ciemnej czuprynie, nie miał jednego siwego włosa) – katuriste! (nasikaj). No i po wielu tłumaczeniach, wciąż nieprzekonany, zrobiłem katuriste na palec. Zagoił się on potem w niesamowitym tempie i nie doszło do infekcji. To samo zaobserwowałem pracując z bawarskimi cieślami na dachach, którzy dezynfekowali w ten sposób, częste w tym fachu drobne i większe skaleczenia. W mojej ostatniej głodówce, dla rozchwianego kontaktem z pożywieniem żołądka, działanie uryny było łagodzące, kojące. Następował też 2-3 godzinny doping psychiczny i wyraźne naenergetyzowanie. Była to wielka pomoc i ulga w trudnych momentach. Technicznie, zbierałem poranny mocz do słoika 0,33 l a następnie studziłem go szybko w większym słoiku z zimną wodą. Poszedłem tu za radą bardziej doświadczonego w tej kwestii kolegi, o którym wspominałem tu wcześniej, gdyż faktycznie, tylko zimną urynę byłem w stanie wypić. Na początku było to i tak duużym przeżyciem! Powtarzając za Aloszą Awdiejewem powiem: „nie sztuka wypić - sztuka utrzymać!”. Początkowo wypijałem ok. 100 g uryny, stopniowo dochodząc do ok. 250 g. Osadów dennych nie byłem w stanie przyjąć i nie wiem, czy sam Małachow osobiście by mnie do tego przekonał. Każda ilość miała działanie przeczyszczające, widocznie stężenie soli w moczu, na głodówce, przekracza zdolność osmotyczną jelit i uryna nie jest w całości wchłaniana. Wypity raz mocz, w okresie regeneracji (ok. 300 g), nie miał już tego działania. Oczyszczanie jelita grubego. W głodówce należy bezwzględnie, moim zdaniem, oczyszczać jelito grube z treści, które, o dziwo, systematycznie się tam pojawiają. Wymaga to stosowania lewatyw, ponieważ perystaltyczne przesuwanie się mas kałowych, prowadzące do samoistnych wypróżnień, nie zachodzi. Zaleganie jakichkolwiek treści w tym jelicie odczuwałem natychmiast w postaci pogorszenia samopoczucia, bólów głowy, spadku energii. Zdecydowałem się na płytkie, ok. 150 - 250 g, lewatywy z czystej wody lub wody zakwaszonej sokiem z cytryny. Technika lewatyw nie jest specjalnie określona. Są przytaczani przez Małachowa lekarze, którzy nie widzą nawet potrzeby jej stosowania w głodówce. Można zakupić sprzęt do lewatywy, można stosować mniej wygodne pojemniki wyciskane lub radzić sobie w inny, pasujący nam sposób. Po rozpoczęciu urynoterapii mogłem zrezygnować z lewatyw, bo miałem samoistne wypróżnienia. Na początku należy dobrze poznać przeczyszczającą reakcję swojego organizmu i tak rozplanować przyjęcie uryny, by zawsze zdążyć do toalety. Kontrola wypróżnienia jest w tym wypadku zaskakująco ;) ograniczona. Higiena osobista. Dokładne mycie, higiena jamy ustnej, poranne ćwiczenia bioenergetyczne Aleksandra Lowena, oraz spacery, należały do stałego repertuaru zachowań pozwalających mi podbudowywać nadwątlone ciało i psychikę. Wielkie znaczenie miał dla mnie codzienny kontakt telefoniczny z kolegą, który rozpoczął głodówkę kilka dni wcześniej ode mnie i w tegorocznym poście, jak już wspominałem, głodował 28 dni. Post Piotrowy, będący postem o zmiennej długości i terminach jego rozpoczęcia, także zakończenia, był w tym roku wyjątkowo długi, gdyż wynosił 30 dni. Chodząc do pracy, gdzie miałem stały kontakt z ludźmi i zdając sobie sprawę, że wydalanie toksyn następuje także przez skórę, włosy i oddech – dwa razy dziennie brałem prysznic, dokładnie szorując ciało szczotką i rano kończąc ten zabieg polewaniem zimną wodą. Włosy zgoliłem maszynką do samej skóry, miało to też dla mnie znaczenie symboliczne i w jakiś sposób, ten czytelny sygnał (dla podświadomości?) wspomagał mnie psychicznie. Do mycia zębów i języka używałem zwykłych past, jednak dodatkowo po umyciu płukałem usta preparatem „Baikadent”, do którego wcisnąłem, dla wzmocnienia działania, tubkę żelu o tej samej nazwie. „Baikadent” jest naturalnym preparatem opartym na wyciągu z korzenia endemicznej rośliny – tarczycy bajkalskiej (Scutellaria Baicalensis), popularnej w Azji rośliny leczniczej. Dostępny jest praktycznie w każdej aptece. (po uwadze Weidera z komentarza nr 26 zgadzam się, że stosowanie pasty do zębów i płynu do płukania ust było bez wątpienia błędem. Płyn był lekko słodkawy, więc pewnie coś wchłaniałem z tego przez śluzówki, a i uzdrawiające procesy głodówkowe, które miały zajść w jamie ustnej, w ten sposób zaburzałem). Język przez cały okres głodówki miałem bardzo obłożony – biały, jak przy silnej gorączce. Symptomem zakończenia, tzw. pełnej głodówki, jest zniknięcie tego nalotu (chociaż objaw ten nie zawsze ma miejsce) oraz silny głód. Ten drugi symptom jest stuprocentowym objawem, sygnalizującym konieczność zakończenia głodówki, bo muszę powiedzieć, że już w trzecim dniu od rozpoczęcia, głód, praktycznie, całkowicie minął. Małachow zanik uczucia głodu wiąże z przestawieniem się organizmu na odżywianie wewnętrzne, oraz pojawieniem się na ścianach żołądka ochronnej warstwy białkowo-lipidowej chroniącej ten organ przed samostrawieniem. Chrześcijanom przypomni się zapewne Nowy Testament i głodówka Jezusa na pustyni, kiedy to w 40-tym dniu (!) tej głodówki poczuł on silny głód i przystąpił do niego diabeł. Musiał być Jezus, jako człowiek przecież, wysokiej klasy joginem, jeśli przetrwał tak długą, pełną (bo zakończoną uczuciem silnego łaknienia) głodówkę w tak ekstremalnych warunkach. Małachow w „Leczniczej głodówce” przytacza apokryficzny tekst mówiący o wskazaniach Jezusa odnośnie głodówki. Mając obecnie trochę większą świadomość tego,czego dokonał Jezus na pustyni, odbieram ten tekst jako autentyczny. Pierwszy przełom kwasiczy (8 - 12 dzień głodówki) W pierwszym przełomie, dokładnie jak w roku 2011, kiedy to zszedł mi kamień z lewej nerki, w 12-tym dniu zeszło mi dużo osadu z porannym moczem. Ucieszyłem się, że tym razem nerki mi się oczyściły bez sensacji – jednak była to radość przedwczesna. Stan zaostrzenia kamicy nerkowej nie został początkowo przeze mnie rozpoznany. W notatkach z ważenia i odżywiania zapisałem tylko trwający dwa dni, ból pachwinowo-jądrowy. Drugi przełom kwasiczy (14-19 dzień głodówki) Ten kryzys miał łagodniejszy przebieg. Uaktywnił się w nim stan zapalny środkowego stawu palca wskazującego prawej dłoni. Stan ten pojawiał mi się okresowo od ok. 1,5 roku i przynosił w okresie zaostrzenia bardzo silne bóle, uniemożliwiające, np. utrzymanie szklanki czy podniesienie długopisu. Sądzę, że jest to wynik ciągłego korzystania z konsoli dotykowej laptopa. Wcześniej, gdy pozwalałem sobie pracować przy stacjonarnym komputerze po 12 godz. na dobę, chorował mi łokieć i nadgarstki. Stan zaostrzenia trwał ok. jednego dnia, po czym minął. Na razie nie ma remisji. Przy obecnym poziomie zatrucia środowiska i pożywienia, a w konsekwencji mojego organizmu, ów łagodniejszy przebieg tego przełomu i tak był trudny. Można to odczytać z roboczych notatek. Dodatkowo balastowała mnie świadomość, że mijają już 3 tygodnie jak nie jem i silna presja najbliższego otoczenia na przerwanie głodówki. III. Regeneracja. Rzeczą zasadniczej wagi, na miarę zagrożenia życia, jest zachowanie reżimu wychodzenia z głodówki. Przyjąłem za Małachowem, że okres ten nie może być krótszy niż okres głodu. Początkowo piłem tylko rozwodnione, przygotowane w domu, świeżo wyciśnięte soki, potem soków nie rozwadniałem; po 3-4 dniach zacząłem urozmaicać pożywienie wprowadzając produkty stałe. Utrzymywanie diety roślinnej, w tym okresie, pozwoliło zachować tryb głodówkowy organizmu, tę wspaniałą, swoistą „fotosyntezę”. Łatwo to zaobserwować na tych częściach zamieszczonych tu wykresów, które dotyczą regeneracji. Dieta roślinna pozwalała na dalsze spalanie nadmiaru tkanki tłuszczowej i wzrost uwodnienia. Gdy w poprzednich głodówkach szybciej wprowadzałem białko zwierzęce, efekt ten nie pojawiał się w takim stopniu. Bóle pachwinowe, które pojawiły się w 12-tym dniu głodówki, były jednak związane z kamieniami, tym razem w nerce prawej. W 12-tym (nomen-omen) dniu regeneracji, zaczął mi schodzić kamień z prawej nerki. Przeżycia „niezapomniane”, jedynie, że tym razem, nie czułem okropnego strachu wynikłego z braku świadomości na temat tego, co się dzieje. Nauczony ubiegłorocznym doświadczeniem, poradziłem sobie stosunkowo dobrze. Na głodówkę, jeśli masz skłonność do kamicy nerkowej, warto wcześniej przygotować zestaw złożony z „Nospy forte” i jakiś silnych czopków przeciwbólowych. W moim wypadku skuteczniejszym od „Tramalu” okazał się przeciwbólowy i przeciwzapalny „Diclofenac GSK” (100 mg) lub tylko przeciwbólowy „Diclac” (100 mg) Można poprosić o nie swojego lekarza rodzinnego. Leki te powodują uśmierzenie bólu na ok. 8 godz. Oczywiście, była to sytuacja wyjątkowa. Bólu kamieni nerkowych nie da się chyba znieść bez uśmierzania bólu. Nie wyobrażam sobie jednak, brania jakichkolwiek leków w trakcie głodówki. Organizm powinien uruchamiać mechanizmy samoleczenia - po to się przecież głoduje. Przez cały okres głodówki i regeneracji, codziennie, po porannej toalecie ważyłem się. Nigdy nie ważyłem się bezpośrednio po wstaniu, gdyż na unormowanie rozkładu wody w organizmie potrzeba ok. 20-30 min. Używam wagi elektronicznej, która mierzy poziom tłuszczu i wody, korzystając z pomiaru oporu elektrycznego słabego prądu, przepuszczanego przez ciało podczas ważenia. Ważę się, co oczywiste - nago i boso. Starałem się robić notatki odnośnie odżywiania i samopoczucia. Rezultaty głodówki Zmiany w zasobach podstawowego budulca, „z któregom jest stworzon”, pokazują narastająco dwa poniższe zestawienia: GŁODÓWKA [KG] Zmiany w okresie: 5 dni 10 dni 21 dni białko -0,4 -0,8 -1,9 woda -0,7 -1,6 -3,6 tłuszcz -2,1 -4,1 -6,8 Razem: -3,2 -6,5 -12,3 Średnio/ dzień: -0,64 -0,69 -0,61 REGENERACJA [KG] Zmiany w okresie: 5 dni 10 dni 21 dni białko +0,8 +0,4 +0,4 woda +1,1 +2,3 +2,6 tłuszcz -1,2 -2,1 -2,3 Razem: +0,7 +0,6 +0,7 Średnio/dzień: +0,14 +0,12 +0,14 Likwidacja nadwagi. Za jeden z najważniejszych, korzystnych symptomów uważam utratę zatoksykowanej tkanki tłuszczowej. W głodówce i regeneracji spaliłem łącznie 9,1 kg smalców. Całkowity ubytek wagi wyniósł 11, 6 kg. Ma to korzystny wpływ na stan moich kolan i wypadających przedtem dysków kręgosłupa. Odciążenie stawów, a pewnie też detoksykacja, poprawiło ich elastyczność. Łatwo się schylam, dłużej mogę pozostać w tej pozycji bez uczucia bólu czy zesztywnienia. Osiągnąłem optymalną wagę, przyjmując uproszczony wzór na taką wagę: wzrost minus 100. Przy wzroście 176 cm mam obecnie 77,0 kg wagi. Wskaźnik BMI spadł z 29,6 (otyłość) do 24,5 (norma). Ciekawym, znanym mi z wcześniejszych głodówek, jest fakt stopniowego spadku wielkości spalania wewnętrznego. W końcowej fazie głodówki w 2009 r. spalałem dziennie ok. 20 dkg tkanek i była to ilość wystarczająco do sprawnego funkcjonowania. Zdarzały się też dni, kiedy głodując, w ogóle nie traciłem wagi. Daje to do myślenia, w kontekście standardowo, w codziennym życiu spożywanych przeze mnie ilości pokarmu. W obecnej głodówce ze względu na kontakt z pożywieniem ta dynamika nie ujawniła się tak jaskrawo i tempo spalania pozostało stosunkowo wysokie (ok. 60 dkg dziennie). Interesujący jest również stosunek spalanych białek do tłuszczów. W głodówce wynosi on początkowo ok. 1:5 rosnąc, do 1:6,5 na końcu. Jest to zatem więcej, niż wskazuje Jan Kwaśniewski dla swojej diety optymalnej, gdzie jego, tzw. złota proporcja żywienia BTW (białko-tłuszcz-węglowodany) wynosi 1:2,5-3,5:0,8. Stałem się więc w okresie głodówki „superoptymalnym”. Czekam na medal Bractwa. Minusem procesu chudnięcia, okazała się konieczność wyniesienia większości garderoby do lamusa. Gdy przymierzałem niektóre z rzeczy, aż trudno było uwierzyć, że należały one do mnie. Paski potrzebowały wciąż nowych dziurek, wszystko ze mnie spadało. Ze starej garderoby została mi bielizna i skarpetki. Utrata białek. Jak widać z tabeli - w ciągu 42 dni spaliłem tylko 1,5 kg białek. Nie jest to wiele, ale w moim przypadku ubytek ten spowodował widoczne skutki. Pierwszym źródłem białka w głodówce stają się mięśnie szkieletowe przy kręgosłupie, tzw. mięśnie posturalne. W świecie zwierząt łatwo to dostrzegamy i stąd wzięło się określenie „chudy grzbiet”. W efekcie zacząłem się garbić, a przy wykonywaniu prostych czynności, jak np. mycie naczyń, zacząłem odczuwać przykre bóle mięśniowe wynikłe z przeciążenia osłabionych aktonów. Drugim objawem było zwątlenie w ramionach. Zrobiłem się zgarbiony, mały i przykurczony, przedstawiając sobą (szczególnie dla mojej rodziny, artykułującej takie konstatacje bez żenady), obraz pełen żałości. Osłabieniu mięśni grzbietu i garbieniu starałem się zapobiegać stosując ćwiczenie jogiczne, nazwy którego nie pamiętam, niestety. Nauczyłem się go z czytanej w dzieciństwie książki Maliny Michalskiej „Hatha Joga dla wszystkich”. Asanę wykonuje się rano, po wypiciu szklanki wody. Klęcząc, wypychamy biodra do przodu, jednocześnie głowę odchylamy do tyłu, a dłońmi przytrzymujemy kostki nóg. Jest to rzeczywiście bardzo skuteczne ćwiczenie, znacząco prostujące sylwetkę już po 2 tyg. stosowania. Zwiększenie uwodnienia. Mimo, że w wartościach bezwzględnych utraciłem w całym procesie 1,0 kg wody, to względne uwodnienie organizmu wzrosło spektakularnie. Zmianę tę uważam za bardzo korzystną. Im starszy organizm, tym mniej ma w sobie wody, stąd, np. trafnie mówimy o „zasuszonych staruszkach”. Gdy rozpoczynałem przygotowanie do głodówki, moje uwodnienie wynosiło ok. 50%. Dla porównania, uwodnienie mojej żony, która jest mniej więcej (czasem mniej, czasem więcej) w moim wieku – wynosiło ok. 42%. Natomiast uwodnienie mojego 23-letniego syna wynosiło ok. 68%. W szczytowym punkcie regeneracji, moje uwodnienie, co widać na wykresie, osiągnęło maksimum na 62,7 %. Po wprowadzeniu białka zaczęło nieznacznie spadać. Ponieważ zwiększenie uwodnienia wpływa na przyśpieszenie wszystkich procesów fizjologicznych i nerwowych, w których mediatorem jest woda, nie wątpię, że jego wzrost oznacza cofnięcie mojego zegara biologicznego o kilka, ładnych lat. Zmniejszenie zapotrzebowania na sen. W okresie przed głodówką, aby w miarę sprawnie funkcjonować w pracy, musiałem spać ok. 8 godz. Do tego często dochodziły dłuższe drzemki popołudniowe trwające 1-3 godz. Byłem ociężały. W trakcie i po głodówce zapotrzebowanie na sen bardzo mi zmalało i wynosi obecnie ok. 4-5 godz. Zdarza się, że się budzę po 3 godz. snu i wstaję, by czymś się zająć. Po powrocie z pracy, mimo wszystko, nie mam chęci na odsypianie. Często wstaję przed budzikiem, ok. godz. 4:45 -5:00 (budzik mam nastawiony na 5:30). To duża, trochę niepokojąca mnie zmiana, bo wydaje mi się czymś na pograniczu bezsenności, podczas gdy „od zawsze” byłem nocnym Markiem i śpiochem. W zgodzie z odczuwaną obecnie potrzebą kładę się spać przed 24:00. Zmiany psychiczne. Generalnie, jak to w sytuacjach ekstremalnych, następuje przesunięcie bieguna percepcji. Nagle moje życie zacząłem postrzegać z innej perspektywy. Potrafiłem być dość zasadniczy w tym okresie i wiele osób to odczuło. Była to krańcowo odmienna strategia od mojej sytej codzienności opartej na kompromisie i częstym, konformistycznym przemilczaniu niewygodnych dla innych prawd. Co dziwne, mój sposób wypowiadania się, nie powodował dużych konfliktów – najwyraźniej znalazłem się na chwilę w krainie ludzi zorientowanych na cel, którzy fiksując się na nim, obojętnieją na otoczenie. Ten rodzaj koncentracji metaforycznie opisał Anthony de Mello w „Przebudzeniu”. Przytaczam tu z pamięci, więc niezbyt dosłownie: „Kiedy masz jasno uświadomiony cel, nie potrzebujesz dyscypliny. Rzeka płynąc ku morzu, sama ogranicza swe brzegi, tworzy swoje łożysko”. To bardzo trafny głos przeciwko autotresurze wszczepianej wielu z nas od wczesnego dzieciństwa. Stonowanie emocji. Jak na kryzys przystało - telewizji oglądać się nie da. Udział w rozmowach codziennych jest niemal niemożliwy. Życie towarzyskie praktycznie nie wchodzi w grę. Stajemy się odmieńcami, jakkolwiek by to groźnie, czy dziwnie nie brzmiało. Jako taki, w głodówce chętnie słuchałem muzyki poważnej, szczególnie Bacha i Haendla, a w regeneracji post-folkowego Adama Struga z jego ostatniej płyty „Adieu Złoty Wąż”. Kontemplacja. Stan głodówkowy wymaga pielęgnacji, szacunku, przeżycia go w kontemplacji właśnie. Bez wątpienia jest to stan szlachetnego wysiłku w kierunku zmiany siebie i swoich nawykowych postaw. Próba ta obnażyła z całą stanowczością konsumpcyjną stronę mojego życia. Ćmiące pytanie, czy żyję po to, by jeść, czy też jem po to, by żyć (?), jest może zbyt zasadnicze, ale ziarnko prawdy z niego kiełkuje. Jedzenie, gdy ma się 53 lata, to wielka przyjemność. Smak robi się coraz bardziej wyrafinowany, gdyż coraz to trudniej pobudzić stygnące zmysły. Dzisiejsza Europa, pod kątem zabezpieczenia podstawowych potrzeb bytowych, jest, mimo tzw. kryzysu, krainą mlekiem i miodem opływającą. Nie zaznałem wojny i głodu – są to dla mnie filmowe story oglądane z paczką przekąsek w ręku po wcześniejszej, smacznej kolacji. Mój świat w zakresie zdobywania pożywienia stał się widocznie tak mało skomplikowany, że przestałem tę prostotę, jako walor czy dar, dostrzegać. Nagłe redukcje: stres odstawienia mięsa, potem głód, ograniczenia regeneracji – to wszystko dojmująco mi pokazało, jak wielki to obszar i jak agitujący dla mojego życia – planowanie, zakupy, ustawiczna troska, by czegoś nie zabrakło. Te symptomatyczne awanturki o cukier, którego nie ma. Gdzie cytryna? A też, nie daj Boże, brak - podrzućmy poetycko – papieru toaletowego po drugiej stronie tego ustawicznego globusa. Wcześniej - wyprodukowanie dania, emocje, krytyki, pochwały, wzajemne dziękczynienia– przerysowuję nie po to, by drwić z życia rodzinnego, jest ono piękne i cenne bardziej, niż jakikolwiek twór materialny na Ziemi, a jednak dziwi, że zaspokajanie tej podstawowej potrzeby stanowi tak wielki i znaczący obszar. Gdy nagle wszystko to zostaje wyłączone, w rozpostartym po horyzont dnia oceanie wolnego czasu, zapada głucha cisza. Tego czasu naprawdę jest dużo. Można wiele dokonać i często, w zakresie zaległych z wielu lat prac domowych, dokonywałem w głodówkach spektakularnych (jak dla mnie) wyczynów. Ustąpienie chorób przewlekłych. Reflux, nadkwasota, przepuklina rozworu przełykowego. Od mojego wyleczenia minęły trzy lata. Przepuklina zapewne się cofnęła i może jeszcze, zanim ukończę ten artykuł, zdecyduję się na gastroskopię, żeby ten fakt potwierdzić. Kamica nerkowa. Nie mam też wątpliwości, że proces (jakkolwiek porażająco bolesny!) zejścia kamieni nerkowych – służy zdrowiu. Budujący jest fakt, że w tym roku obeszło się bez zabiegu chirurgicznego, a pewne objawy wskazują, że kamienie z prawej nerki zeszły samoistnie. Stan zapalny stawu palca prawej ręki. Jeśli choroba nie powróci w ciągu roku, uznam to za wyleczenie głodówką. Dolegliwości hemoroidalne. Kilka lat temu byłem leczony z pomocą aparatu „Hemoron”, jednak choroba zaczęła powracać. W nie budzący wątpliwości sposób, niekorzystne zmiany uległy w głodówce zatrzymaniu, a istniejące stany zapalne - remisji. Zaostrzenie chorób przewlekłych. Kłopoty z wątrobą i trzustką. Wskaźniki dla wątroby nie są dobre, a trzustka nie wytwarza dostatecznej ilości insuliny, co objawia się niską tolerancją cukru. Może to być efekt przeciążenia tych organów w głodówce, ponieważ to system wydalniczy musi się z produktami spalanych chorych i zatrutych tkanek uporać. Z drugiej strony, organy te, szczególnie w okresach przygotowania i regeneracji, są odciążane, odpoczywają. W ciągu najbliższych dwóch lat zamierzam cyklicznie odtruwać wątrobę metodą Małachowa. Liczę też, że kontynuacja głodówek poprawi stan trzustki i zatrzyma rozwój cukrzycy. Sny. Małachow podkreśla rolę snów w głodówce. Sny, które u mnie się pojawiły, zaliczają się zgodnie z jego systematyką do snów o długu karmicznym lub więzach prawa karmy. W snach takich ukazuje się obiekt, z którym jesteśmy związani, na przykład zmarli, osoby z którymi byliśmy blisko (a jesteśmy, np. rozwiedzeni); same sytuacje, w czasie których powstał dług karmiczny; wreszcie - sytuacje, poprzez które można zlikwidować długi karmiczne. Widzimy we śnie sytuację z dłużnikiem karmicznym, po której odczuwamy ulgę, zadowolenie. W rezultacie tych przeżyć wewnętrznych, we śnie lub na jawie, może pojawić się płacz i smutek. Miałem dwa zapamiętane, ważne sny. Oba kolorowe. W pierwszym towarzyszyłem Jezusowi. Był postawnym, wysokim, szczupłym, ale krzepko wyglądającym mężczyzną o płaskiej, szerokiej i silnej klatce piersiowej. Ubrany w luźną, białą szatę, trzymał w ręku długi, sprężysty kostur. Szedł pewnym, zdecydowanym krokiem. Podążało za nim grono mężczyzn. Ja szedłem, czy wręcz podbiegałem górą, przy metalowym, nowoczesnym ogrodzeniu z cienkich, spawanych prętów. Cały teren przypominał dość obszerną zagrodę. Patrzyłem ze skarpy na Jezusa i usłyszałem jego słowa, wypowiadane silnym głosem: Nasze zoo jest małe, ale musimy iść! I szedł. Chciałem zdążyć, dobiec do niego na skróty przez stary, sosnowy lasek, zadrzewienie bardziej niż las... To się nie udało. Utknąłem w suchych gałęziach w połowie drogi. W drugim śnie przyszedł do mnie mój Tata. Tata, który od wielu już lat nie żyje. To był smutny sen, bo ojciec mój ubrany był w znoszony, brązowy garnitur, poplamiony w wielu miejscach wielkimi kleksami beżowej, olejnej farby. Pewna jaskrawa żałosność tej próby zachowania elegancji, odszykowania się, w kontraście z bijącą z tego stroju biedą, trafiła mnie dotkliwie prosto w serce. Za kilka dni od tego snu, poszedłem do Taty na grób, zapaliłem znicz i się pomodliłem. Ładunek emocjonalny tego snu jest tak silny, że gdy go czasem przywołuję, bywa, że płaczę. Podsumowanie. Iść pod prąd, działać przełamując opór - to przyjemne. Zapewniam, że warte swej ceny. Czy bezpieczne? Tego nie mogę jeszcze z całą pewnością stwierdzić. Małachow zaleca stosowanie głodówek pod kontrolą lekarza obeznanego z tym procesem leczniczym. Nie wiem, jakie mogą się pojawić krytyczne symptomy zdrowotne, które mógłbym nieświadomy zignorować, a które doprowadziłyby do poważnych komplikacji zdrowotnych, czy zagrożenia życia. Myślę tu szczególnie o stanie przeciążenia któregoś z organów, jak wątroby, nerek lub trzustki. Także silne zaostrzenie jakiejś choroby przewlekłej może być groźne, jak mniemam. Jak ocenić, nie mając odpowiedniej wiedzy, jakie symptomy są naturalne i konieczne dla wyzdrowienia, a które są dla mnie groźne? Dlatego właśnie moje głodówki nie są zbyt długie. W obecnej dobie, ze względu na stopień zatrucia środowiska, żywności i w konsekwencji nas, ludzi – jestem za głodówką opisywaną przez Małachowa, jako głodówka frakcyjna. Zacytuję: „Głodówka frakcyjna zastępuje pełną. Człowiek nie zawsze jest w stanie wytrzymać pełną głodówkę. Natomiast serię głodówek przerwanych, które ostatecznie dają efekt pełnej, może znieść każdy. Pierwsza głodówka powinna trwać tak długo, aż zakończy się pierwszy przełom kwasiczy. Okres regeneracji trwa tyle czasu, ile trwała głodówka. Druga głodówka powinna trwać aż do drugiego przełomu kwasiczego, zaś okres regeneracji - półtora do dwóch razy dłużej niż głodówka. Trzecia głodówka trwa do momentu pojawienia się uczucia głodu i oczyszczenia języka. W niektórych przypadkach (przy silnym porażeniu organizmu chorobą) trzeba przeprowadzić do pięciu głodówek przerwanych, a nawet powtórzyć je w następnym roku, aż do całkowitego wyzdrowienia. W okresach regeneracji pomiędzy głodówkami spożywajcie produkty nie zawierające białka zwierzęcego (nie pijcie mleka, nie jedzcie twarogu, sera żółtego, mięsa, jaj itp.). W tym czasie nadal trwa uzdrawiające działanie głodówki - przyswajanie dwutlenku węgla i biosynteza na jego podstawie.” Także system cytowanego w „Leczniczej głodówce” amerykańskiego lekarza,Paula Bragga, zalecającego stopniowe wdrażanie się do głodówek i systematyczność w ich praktyce, lepiej, moim zdaniem, odpowiada realiom współczesności, niż stosowanie pełnej, klasycznej głodówki. Czując się też do tego zobowiązany (jakkolwiek nie są to moje osobiste doświadczenia), chciałbym jeszcze wspomnieć, cytując w dalszym ciągu Małachowa, o zjawisku krytycznej intoksykacji w głodówce: „W dzisiejszych czasach ludzie mają tak przepełnione złogami organizmy, że mogą ginąć nie z głodu, lecz wskutek (...) intoksykacji. Mówią o tym liczni specjaliści od głodówki leczniczej - J. Nikołajew, P. Bragg i in. Narządy wydalnicze nie nadążają z unieszkodliwianiem i usuwaniem złogów z organizmu. Powstaje „blokada" - organizm nie przystosowuje się do głodówki. Zazwyczaj dzieje się to w 5-10 dniu. Osoba przeprowadzająca głodówkę przestaje tracić na wadze, pojawia się osłabienie, nudności, ból głowy, bezsenność, może wzrosnąć temperatura, wystąpić osłabienie i arytmia serca. Są to podstawowe oznaki „blokady" (silnej intoksykacji). Z prac wielkich fizjologów i biochemików rosyjskich (W. Paszutina, M. Szatiernikowa, J. Heftera) wiemy, że podczas przymusowej długotrwałej głodówki organizm zwierzęcy i ludzki umiera wskutek „blokady" (samozatrucia produktami rozpadu), najczęściej nie osiągając głębokiego stopnia wyniszczenia. Jeśli zaś w procesie głodówki leczniczej produkty rozpadu usuwane są z organizmu za pomocą szeregu zabiegów (lewatywy, kąpiele, masaż, zwiększona wentylacja płuc, spacery), to organizm osoby poddającej się głodówce wytrzymuje nawet 30-40 dni bez jakichkolwiek objawów samozatrucia. Jeżeli jednak objawy „blokady" narastają pomimo stosowania wymienionych wyżej zabiegów, należy przerwać głodówkę. Po dwu-trzytygodniowym okresie regeneracji (odżywianie sokami i świeżymi warzywami) powtórzcie głodówkę. Wybierzcie krótką: 3-7 dni. Rozumienie tego zjawiska ułatwi wam rozsądną z nim walkę i osiągnięcie wspaniałych rezultatów głodówki.” Jak widać z powyższego, zawsze wolałbym odbyć głodówkę pod kontrolą i przy pomocy lekarza. Dotychczas, niestety, nie poznałem żadnego, który umiałby i chciał mi pomóc. Wśród lekarzy, z którymi o tym rozmawiałem, rozpowszechnione jest przekonanie o wyniszczającym dla organizmu charakterze głodówek. Jakimi badaniami ten pogląd jest poparty, nie wiem, a chętnie dla swojego bezpieczeństwa wiedzieć chciałbym. Wyniki pomiarów wagi, arkusz roboczy. Do robienia notatek, wpisywania wyników pomiarów oraz sporządzania wykresów, korzystałem z arkusza Excela. Ogólne zasady zapewniające bezpieczeństwo i względny komfort w głodówce Zachowaj właściwą kolejność i reżimy faz: przygotowania, głodówki, regeneracji. W okresie przygotowania, odstaw mięso i produkty zwierzęce, także: mleko, masło, śmietanę, jaja, sery, ryby, raki, krewetki, małże - również ptactwo, dziczyznę, kawior i homary. Jeśli nie wskaże ci tego intuicja, odstaw tytoń, alkohol i wszelkiej maści używki (papierosy, fajkę, bongosy Marysi, Lady S., niebieskiego Czesia itp. itd. itp.). W dniu poprzedzającym rozpoczęcie głodówki, dokonaj przeczyszczenia żołądka i jelit. Technika dowolna. Polecam, jako najlepszą i wypraktykowaną „Szankh Prakszalanę”. Jeśli źle tolerujesz sól, bo np. masz stany zapalne jelit, zastąp ją nieinwazyjnym środkiem do przeczyszczeń. Środki takie są stosowane przed badaniami endoskopowymi jelita grubego. Dla mnie świetnie tolerowanym okazał się „Fortrans”. Jest to środek wydawany na receptę. Regularnie (codziennie lub co drugi dzień) stosuj lewatywy, lub skorzystaj z urynoterapii, która powoduje przeczyszczenie. Pij wyłącznie czystą wodę! Żadnych herbatek miętowych, wody z cytryną itp. Najlepiej, aby to była woda miękka, o małej ilości soli mineralnych. Korzystaj ze sprawdzonych, naturalnych ujęć. Jeśli będziesz w stanie, pij minimum 1,5 – 2,0 l wody dziennie. Dla urozmaicenia czy rozgrzania, możesz pić ciepłą, przegotowaną wodę oraz, jeśli zechcesz jednak, różne wody mineralne. Bezwzględnie unikaj jakiegokolwiek kontaktu z pożywieniem. Nie plącz się po kuchni, nie otwieraj lodówki. Unikaj zapachów dochodzących w trakcie przygotowania posiłków, nie siadaj do nich z rodziną, by, np. pić wodę. Nie rozmawiaj z nikim o jedzeniu, nie wspominaj preferowanych potraw czy smaku ulubionych owoców. Nie planuj, co będziesz jadł po zakończeniu głodówki. Nie chodź po zakupy, na widok supermarketu spluń trzy razy przez lewe ramię :] W trakcie głodówki dbaj o sprawność oraz higienę ciała, psychiki i duszy. Bądź uważny na sygnały z ciała i nie daj się zwieść fortelom własnej psychiki. Gdy zaobserwujesz u siebie jakieś niepokojące objawy, nie wahaj się powiedzieć o nich lekarzowi, bez obawy poinformuj go o tym, że głodujesz. Spadek ciśnienia krwi (jeśli pozostajesz wydolny) nie powinien cię niepokoić, w regeneracji ciśnienie się wyrówna i unormuje. Spróbuj pozostać w orbicie normalnych zajęć. Noś tylko naturalną odzież. Nie zakładaj na siebie jakichkolwiek ubrań z syntetycznych materiałów. Sprawiaj sobie drobne przyjemności, rozpieszczaj się trochę. Masaż jest bardzo wskazany, także basen, sauna sucha i mokra i wszystko, co lubisz. Podczas całego procesu raczej zrezygnuj z seksu, może ci się wydać nadużyciem na sobie. Poinformuj ważne dla siebie osoby, że przeprowadzasz głodówkę, wytłumacz im, czemu ona służy i jaki będzie jej przebieg. Unikaj wyjaśnień dla osób postronnych, z reguły nie będą potrafiły cię zrozumieć. Jeśli masz zaufanego lekarza, koniecznie skorzystaj z jego opieki w czasie głodówki Zbieraj i obserwuj poranny mocz. Jeśli będziesz w stanie, spróbuj urynoterapii. Przeczytaj książkę G. P. Małachowa „Lecznicza głodówka” – może ci się wydawać, miejscami sprzeczna czy naiwna, ale to bezcenne źródło praktycznej wiedzy. Szczególnie w trakcie głodówki, wskazówki Małachowa są wielkim wsparciem. Waż się regularnie, notuj wyniki, obserwuj co się z tobą dzieje, to pomaga. Może w przyszłości twoje doświadczenia pomogą innym. Nigdy nie działaj z orientacją „na wynik” czy to wagowy, czy czasowy. Głodówka to stan kontemplacyjny a nie rywalizacyjny, nawet jeśli jest to rywalizacja tylko z samym sobą. Jeśli w 5-10 dniu głodówki przestaniesz tracić na wadze, pojawią się osłabienie, nudności, ból głowy, bezsenność, wzrost temperatury, arytmia serca, a objawy „blokady" (silnej intoksykacji) będą narastać pomimo stosowania zabiegów wspomagających oczyszczanie organizmu, przerwij głodowanie! Bezwzględnie zachowaj reżim regeneracji. Obfity i tłusty posiłek w pierwszych dniach po głodówce, z dużym prawdopodobieństwem cię uśmierci! Takie przypadki notowano. Tak, jak głównym problemem głodówki są przełomy kwasicze, tak głównym problemem regeneracji jest nieopanowany, rosnący apetyt. Staraj się mu nie ulegać, lub spróbuj go zmylić. W sytuacji awaryjnej, szklanka świeżego soku warzywnego na pewno ci pomoże. Utrzymywanie diety roślinnej w okresie regeneracji, bardzo wspomaga procesy odnowy organizmu, dopalanie tłuszczu i wzrost uwodnienia. W okresie regeneracji ze względu na możliwość doprowadzenia do groźnych obrzęków ciała, należy zrezygnować z używania soli kuchennej. To ograniczenie Małachow w ogóle zaleca dla codziennego, zdrowego odżywiania. Zrób sobie badania krwi i moczu „przed”, „w trakcie” i „po” głodówce. Parametry dowolne, zależne od tego, co chcesz u siebie sprawdzić. Podziel się swoim doświadczeniem z innymi. Bądź pewien, że zawsze istnieje ktoś, dla kogo Twoje doświadczenie jest unikalne i bardzo cenne. Appendix. Moja relacja, jest relacją właśnie, a nie poradnikiem. Zestawienie zasad bezpieczeństwa i ogólnych wskazówek ma ustrzec osoby mniej doświadczone przed popełnieniem kardynalnych, groźnych dla życia błędów. Jeśli będziesz chciał eksperymentować ze swoim organizmem, zrobisz to na własną odpowiedzialność. Nie namawiam nikogo, do stosowania głodówek, ani nie twierdzę, że kogokolwiek uleczy ona z jego dolegliwości i chorób. Wszystkie przedstawione przeze mnie fakty są prawdziwe. Będę wdzięczny za uwagi w kwestii praktyki, czy też w kwestii, np. rodzaju prowadzonych badań kontrolnych, których wyniki mogłyby pomóc w ocenie bezpieczeństwa głodówek. Szczególnie jeśli znasz fizjologię człowieka lub jesteś lekarzem, może coś ci się nasuwa, prowokuje jakieś pytania? Zachęcam do krytyki. Appendix II Droga Przyjaciółko, Drogi Przyjacielu! - Jeśli przeczytaliście powyższy tekst do tego miejsca, to znaczy, że Wasza determinacja jest szczera, a okoliczności życia zapewne naglące. Droga jest prosta. Próba Was wzmocni, a pamięć o niej nie zatrze się w pamięci, trwając w niej razem z pierwszym pocałunkiem lub pierwszym, świadomym wspomnieniem. Ktoś otrzyma interesujące i znaczące podpowiedzi, ktoś tylko schudnie, ktoś odkupi jakieś winy, wyrówna rachunki, ktoś wyzdrowieje lub "tylko" poprawi zdrowie. Whatever. Moja przygoda z głodówkami jeszcze się nie skończyła, lecz w mym obecnym położeniu, skupiony jestem na innych życiowych aspektach i to w zasadzie pochłania mnie całkowicie. Dlatego Droga Przyjaciółko, Drogi Przyjacielu wybaczcie, że nie podejmę z Wami rozmowy, chociaż mielibyście czasem taką potrzebę, chcąc uzyskać jakieś wyjaśnienie, czy tylko wsparcie (co częściej się zdarzało). Proszę uznajcie za szczere, że odmawiam Wam tego z prawdziwą przykrością. Jak umiałem, tak się udzielałem przez te 7 lat, w czasie których świat tak mocno się zmienił, przesuwając opowiadaczy w przeszłość. Narracja się zmieniła, więc wszystko przed Wami - każdy może podjąć pałeczkę, jeśli tylko zachce, jeśli tylko starczy mu szczerości wobec siebie i życzliwości dla bliźnich. Życzę Wam zdrowia pod każdym względem, odwagi i wytrwałości, umiejętności wybaczania - sobie i drugiemu. To rodzaj pożegnania, bo poprosiłem Wojtka Jóźwiaka, właściciela i administratora Taraki, o zamknięcie możliwości komentowania. Nie szukajcie więc guzika do gadania, tylko bierzcie się do roboty :) Pomyślności! Powodzenia! Roman Kam
opisz czekoladowy pokój korzystając z rad zamieszczonych powyżej